czwartek, 26 grudnia 2013

{ 2 }




podkład muzyczny: ed sheeran – i see fire, czyli piosenka, w której jestem ostatnio zakochana.

      

Jesteś głupia, kochanie. Porcelanowe lalki nie mogą być dotykane. Są zbyt delikatne nawet na słodko-gorzkie dotyki piórkiem. Kochanie, porcelanowe laleczki siedzą tam przy ścianie. Jak mogłaś zapomnieć, kochanie, że gdy tylko szklane oczka odwrócą się od właściciela nowa i mroczna siła je pożera? Naciera, próbuje, kosztuje, smakuje; jakbyś była wytrawnym winem, jedzeniem dla biedaków. Przecież jesteś jedynie porcelanową lalką.
Nie możesz kochać, bo miłość to za wiele, dla kogoś o tak małym ciele. Rozgniótłby Cię w drobny mak. Mówiłaś, że nie chcesz być tylko pyłem. Małym okruszkiem, proszkiem, śmieciem, bezużyteczną nagrodą zganioną w najgłębszy z odmętów półek. Przecież jesteś jedynie porcelanową lalką. Porcelanowe lalki nic nie znaczą. One leżą błogo pod ścianą. Mówią, lecz ich głosu jest za mało. Ściskają w rączkach stare sukienki, kolejne zakurzone, stare laleczki. Z twarzyczką bez wyrazu, z oczkiem bez wyrazu, z usteczkami bez wyrazu, z utrąconym noskiem. Przecież porcelanowe lalki nic nie znaczą.
Blade rączki przyklejone krzywo, pod ścianą się zakryją. Pod ścianą, pod szubienicą, małe upiorne, porcelanowe laleczki wiszą. Kołyszą, kołyszą się w rytm melodii wiatru, cichną, gdy ktoś ich sucha. Patrzą, widzą ducha. Nie możesz kochać, bo miłość to za wiele dla kogoś o tak małym ciele. Nic nie mówisz, masz zaszyte usta tą samą nicią, którą ludzie z Ciebie szydzą. Nie płacz, kochanie. Z twoich szklanych oczu nigdy nie popłyną łzy. Usiądź cichutko pod tamtym obrazkiem. Obudź się, kochanie. Od pędu życia nie ustaniesz. Jesteś głupia, kochanie. Porcelanowe laleczki nie mogą być pocieszane.
      
Leżysz cicho, pod pierzyną z mchu, liści i deszczowych chmur. I naga toniesz w swoich łzach, dusząc się i spadając, coraz bliżej nieba. A kiedy dotykasz, swoim subtelnym dotykiem słońca, zamieniasz się w ptaka o wielkich melancholijnych skrzydłach upiora i pragniesz tylko życia. Jesteś wieżowcem, sięgasz do gwiazd, jesteś jedną z nich, świecąca, zgubiona, dumna. Twój głos porusza dzwoneczki na drzewach. Twój głos wiruje w przestrzeni. Twój głos został pochowany w ziemi. I piękne szklane oczy lalki, jaką byłaś, nienawidziły życia. Patrzyłaś przez oceaniczne fale, budząc wszystko, co było martwe.

,

Ból prawie idealny, ból pasji. Bez bólu nie ma efektów. To głód i ból ją karmiły.

Miała ochotę zatańczyć na środku ulicy, wśród tych wszystkich mgieł i fabrycznych oparów. Chciała wskoczyć w kałużę, rozpryskać brudne krople jeszcze dalej. Więc dlaczego biegła? Czyżby uciekała? Może się spieszyła, może sparzyła się spojrzeniami innych ludzi? Tak mało brakowało, jeszcze trochę, jeszcze kilka dni. Powtarzała to jak mantrę, wbijała sobie do głowy słowa, które dawno się spełniły i przeminęły.
Idąc chowała głowę w kaptur, wzrok miała gdzieś wbity w ziemię. Szorowała nowymi trampkami po chodniku, zakrywała się połami płaszcza. Dlaczego wciąż na nią patrzą?
Wreszcie dotarła do ogromnego budynku, tutaj nie przeszkadzały jej natrętne spojrzenia, uniosła dumnie głowę. Zaśmiała się melodyjnie, kiedy zobaczyła czekającą na nią Mię. Dziewczyna miała posępną minę, która wcale nie rozjaśniła się na widok przyjaciółki, ba! wyglądała jakby jej twarz postarzała się o parę równych dekad.  Alice wymamrotała jakieś powitanie, wiedziała, że coś się stało, naciskała milczeniem. Wiedziała, że Mia w końcu się przełamie. Ona sama też miała coś do przekazania, tylko i wyłącznie do jej uszu. Co z tego, że w przeciągu tygodnia dowie się o tym cała szkoła, przecież taki miała zamiar, zniszczenie.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz. Wszyscy na ciebie czekają – powiedziała.
Chodziła do tej szkoły baletowej odkąd skończyła czternaście lat, ale jej nauczycielka powiedziała, że nie musi się uczyć dalej. Oczywiście nie powiedziała tego z przekąsem, nie twierdziła, że Alice nie ma talentu. Ona po prostu się nie wyróżnia. Była pospolitej urody, pospolitej figury, może tylko oczy miała jakby większe. Mimo to każdy zwracał na nią uwagę. Zawsze poważna i krytyczna, patrzyła na wszystko z wyższością.
Weszła po schodkach do ogromnej sali, która zajmowała całe drugie piętro. Kilkanaście dziewcząt siedziało opartych o lustrzane ściany i wpatrywało się z niecierpliwością na zegar. Alice zauważyła Emmę skuloną w kącie. Zakrywała twarz dłońmi. Mia mówiła do niej wyraźnie zirytowana. Alice wyprostowała się gwałtownie, widząc siedzącą obok Emmy i poklepującą przyjacielsko po plecach, Natalie
Usiadła na samym początku unosząc wysoko brodę. Zobaczysz jak to jest, kiedy ktoś odbiera ci coś ważnego.

,

       Zamknęła oczy. Raz, dwa, trzy. Popłynęła, bo ludzie czasem płyną. Wirowała jak płatek śniegu, jeszcze nie całkowicie rozgrzana, jeszcze nie do końca pewna. Dotychczas ta chwila była zbyt odległa i nierzeczywista, by mogła sobie ją wyobrazić. Zapomniała kroków, improwizowała. W głowie miała plan, może wystarczający, ale na pewno nie na jej możliwości. Musi pokazać całą siebie.
       Natalie wygra, jeśli ona nie zrobi tego tak jak należy. Unosiła się i opadała, niczym ptak, który jeszcze nie nauczył się latać. Coś ją rozrywało od środka. Chciała wyrzucić to coś ze swojego ciała. Niestety, to było w jej kościach, pełzało pod skórą, mieszało się z krwią. Czy zakrztusiła się jadem? Czy może zaślepiła ją gorycz rozczarowania? Czuła każdą cząsteczkę swojego ciała. Zbyt duży brzuch, za grube uda, zbyt oporne ręce. I czuła spojrzenia utkwione właśnie tam.
       Gracja, z jaką jej baletki dotykały podłogi i subtelność w jej krokach były nieważne, nie liczyły się, nie dla nich. Raz, dwa, trzy. Jeżeli teraz się pomyli ta biedna twarz Natalie będzie prześladować ją w snach. Mama nie odpuści, znowu zrobi coś okropnego. Dlaczego się ze sobą cackasz? Nie jesteś delikatnym kwiatem, kochanie. Jesteś rozbitym kawałkiem szkła.
       Nagle padła jakby porażona prądem. Nikt nie podchodzi, by podnieść małą, bladą, wychudzoną dziewczynkę z podłogi. Może z jej ciała strzelały srebrzyste przerażające iskry? Przecież to tylko omdlenie. Znowu się ze sobą cackałaś, Alice. Nikt ci nie pomoże, bo nikt nie pomaga złym ludziom. Chciała jedynie wygranej, chociaż raz. Chciała sprawiedliwości. Dlaczego ona tutaj jest? Dlaczego odbiera jej wszystko? To nie jest szkoła dla biedaków, kiedy w końcu Natalie to zaakceptuje? Alice nie pozwoli, na odebranie sobie wszystkiego, nad czym tak długo pracowała.
       Mówisz, że nie lubisz, kiedy ludzi płaczą. Ale popatrz tylko, są szczersi, idealni toną w łzach. Z świecącymi się oczyma, z drżącymi wargami.

       Stanęła przy ścianie i oddychając głęboko zaśmiała się. Poczuła ciepłą dłoń zaciskającą się na jej ramieniu, to chyba wtedy pierwsze łzy zaczęły lecieć. Za nic na świecie nie chciała się przyznać do porażki.
       - Alice – Mia powiedziała cicho, jakby wiedziała o wszystkim.
       Przejechała rękoma po twarzy i zacisnęła mocno usta. Poprawiła włosy, które nieznośnie wymykały się z koka i uśmiechnęła się jak tylko umiała najlepiej. Jednak nie spojrzała na zmartwioną Mię, jej wzrok od razu utkwił w najdrobniejszej blondynce na świecie.
       - Emmo, dlaczego się chowasz? Boisz się czegoś? Ukrywasz coś? Czy nie chcesz, bym wiedziała?
       Podeszła do niej. Czułym gestem najlepszej przyjaciółki włożyła jej włosy za uszy i stanowczo podniosła podbródek do góry.
       - Spójrz na mnie, Emmo. – poprosiła.
       Oczy Emmy były przekrwione, jej twarz sina, a z ust cuchnęło alkoholem. Alice uderzyła ją w twarz. Z tyłu było słychać nerwowe chrząkniecie Mii, ale to się teraz nie liczyło. Zasłużyła.
       - Przecież ja wiem wszystko – powiedziała sucho dziewczyna i delikatnie pogładziła Emmę po rozognionym policzku. Potem odeszła, a Mia jak wierny pies odeszła razem z nią.
,

Gdzieś po środku zgubiłam siebie.

od autorki: i jak? Zawiedzione? Chyba trochę to odpuściłam, widać efekty, coś jest nie tak. Mam nadzieję, że święta spędzacie w miłej, rodzinnej atmosferze i nie dopadło was żadne choróbsko. Nowy rok zbliża się nieubłaganie, planujecie coś szalonego? Z tej właśnie okazji życzę wam wszystkiego, co najlepsze, uśmiechu, weny, miłości, marzeń i żebyście czasem czytali Poświatowską, która teraz jest dla mnie jak druga matka. Jeśli czegoś nie zrozumieliście lub widzicie jakieś błędy, alarmujcie. Trzymajcie się cieplutko!