podkład
muzyczny: ed sheeran – i see fire, czyli piosenka, w
której jestem ostatnio zakochana.
Jesteś głupia,
kochanie. Porcelanowe lalki nie mogą być dotykane. Są zbyt delikatne nawet na
słodko-gorzkie dotyki piórkiem. Kochanie, porcelanowe laleczki siedzą tam przy
ścianie. Jak mogłaś zapomnieć, kochanie, że gdy tylko szklane oczka odwrócą się
od właściciela nowa i mroczna siła je pożera? Naciera, próbuje, kosztuje,
smakuje; jakbyś była wytrawnym winem, jedzeniem dla biedaków. Przecież jesteś
jedynie porcelanową lalką.
Nie możesz kochać, bo
miłość to za wiele, dla kogoś o tak małym ciele. Rozgniótłby Cię w drobny mak. Mówiłaś,
że nie chcesz być tylko pyłem. Małym okruszkiem, proszkiem, śmieciem,
bezużyteczną nagrodą zganioną w najgłębszy z odmętów półek. Przecież jesteś
jedynie porcelanową lalką. Porcelanowe lalki nic nie znaczą. One leżą błogo pod
ścianą. Mówią, lecz ich głosu jest za mało. Ściskają w rączkach stare sukienki,
kolejne zakurzone, stare laleczki. Z twarzyczką bez wyrazu, z oczkiem bez
wyrazu, z usteczkami bez wyrazu, z utrąconym noskiem. Przecież porcelanowe
lalki nic nie znaczą.
Blade rączki
przyklejone krzywo, pod ścianą się zakryją. Pod ścianą, pod szubienicą, małe
upiorne, porcelanowe laleczki wiszą. Kołyszą, kołyszą się w rytm melodii
wiatru, cichną, gdy ktoś ich sucha. Patrzą, widzą ducha. Nie możesz kochać, bo
miłość to za wiele dla kogoś o tak małym ciele. Nic nie mówisz, masz zaszyte
usta tą samą nicią, którą ludzie z Ciebie szydzą. Nie płacz, kochanie. Z twoich
szklanych oczu nigdy nie popłyną łzy. Usiądź cichutko pod tamtym obrazkiem.
Obudź się, kochanie. Od pędu życia nie ustaniesz. Jesteś głupia, kochanie.
Porcelanowe laleczki nie mogą być pocieszane.
Leżysz cicho, pod
pierzyną z mchu, liści i deszczowych chmur. I naga toniesz w swoich łzach,
dusząc się i spadając, coraz bliżej nieba. A kiedy dotykasz, swoim subtelnym
dotykiem słońca, zamieniasz się w ptaka o wielkich melancholijnych skrzydłach
upiora i pragniesz tylko życia. Jesteś wieżowcem, sięgasz do gwiazd, jesteś
jedną z nich, świecąca, zgubiona, dumna. Twój głos porusza dzwoneczki na
drzewach. Twój głos wiruje w przestrzeni. Twój głos został pochowany w ziemi. I
piękne szklane oczy lalki, jaką byłaś, nienawidziły życia. Patrzyłaś przez
oceaniczne fale, budząc wszystko, co było martwe.
,
Ból prawie idealny, ból pasji. Bez bólu
nie ma efektów. To głód i ból ją karmiły.
Miała ochotę zatańczyć na środku ulicy, wśród tych
wszystkich mgieł i fabrycznych oparów. Chciała wskoczyć w kałużę, rozpryskać
brudne krople jeszcze dalej. Więc dlaczego biegła? Czyżby uciekała? Może się
spieszyła, może sparzyła się spojrzeniami innych ludzi? Tak mało brakowało,
jeszcze trochę, jeszcze kilka dni. Powtarzała to jak mantrę, wbijała sobie do
głowy słowa, które dawno się spełniły i przeminęły.
Idąc chowała głowę w kaptur, wzrok miała gdzieś wbity w
ziemię. Szorowała nowymi trampkami po chodniku, zakrywała się połami płaszcza.
Dlaczego wciąż na nią patrzą?
Wreszcie dotarła do ogromnego budynku, tutaj nie
przeszkadzały jej natrętne spojrzenia, uniosła dumnie głowę. Zaśmiała się
melodyjnie, kiedy zobaczyła czekającą na nią Mię. Dziewczyna miała posępną
minę, która wcale nie rozjaśniła się na widok przyjaciółki, ba! wyglądała jakby
jej twarz postarzała się o parę równych dekad. Alice wymamrotała jakieś powitanie, wiedziała,
że coś się stało, naciskała milczeniem. Wiedziała, że Mia w końcu się
przełamie. Ona sama też miała coś do przekazania, tylko i wyłącznie do jej
uszu. Co z tego, że w przeciągu tygodnia dowie się o tym cała szkoła, przecież
taki miała zamiar, zniszczenie.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz. Wszyscy na ciebie
czekają – powiedziała.
Chodziła
do tej szkoły baletowej odkąd skończyła czternaście lat, ale jej nauczycielka
powiedziała, że nie musi się uczyć dalej. Oczywiście nie powiedziała tego z
przekąsem, nie twierdziła, że Alice nie ma talentu. Ona po prostu się nie
wyróżnia. Była pospolitej urody, pospolitej figury, może tylko oczy miała jakby
większe. Mimo to każdy zwracał na nią uwagę. Zawsze poważna i krytyczna, patrzyła
na wszystko z wyższością.
Weszła po schodkach do ogromnej sali, która zajmowała całe
drugie piętro. Kilkanaście dziewcząt siedziało opartych o lustrzane ściany i
wpatrywało się z niecierpliwością na zegar. Alice zauważyła Emmę skuloną w kącie.
Zakrywała twarz dłońmi. Mia mówiła do niej wyraźnie zirytowana. Alice
wyprostowała się gwałtownie, widząc siedzącą obok Emmy i poklepującą przyjacielsko
po plecach, Natalie
Usiadła na samym początku unosząc wysoko brodę. Zobaczysz jak to jest, kiedy ktoś odbiera ci
coś ważnego.
,
Zamknęła oczy. Raz, dwa,
trzy. Popłynęła, bo ludzie czasem płyną. Wirowała jak płatek śniegu,
jeszcze nie całkowicie rozgrzana, jeszcze nie do końca pewna. Dotychczas ta
chwila była zbyt odległa i nierzeczywista, by mogła sobie ją wyobrazić.
Zapomniała kroków, improwizowała. W głowie miała plan, może wystarczający, ale
na pewno nie na jej możliwości. Musi pokazać całą siebie.
Natalie wygra, jeśli ona nie zrobi tego tak jak należy.
Unosiła się i opadała, niczym ptak, który jeszcze nie nauczył się latać. Coś ją
rozrywało od środka. Chciała wyrzucić to
coś ze swojego ciała. Niestety, to było w jej kościach, pełzało pod skórą,
mieszało się z krwią. Czy zakrztusiła się jadem? Czy może zaślepiła ją gorycz
rozczarowania? Czuła każdą cząsteczkę swojego ciała. Zbyt duży brzuch, za grube
uda, zbyt oporne ręce. I czuła spojrzenia utkwione właśnie tam.
Gracja, z jaką jej baletki dotykały podłogi i subtelność w jej
krokach były nieważne, nie liczyły się, nie dla nich. Raz, dwa, trzy. Jeżeli teraz się pomyli ta biedna twarz Natalie
będzie prześladować ją w snach. Mama nie odpuści, znowu zrobi coś okropnego. Dlaczego się ze sobą cackasz? Nie jesteś
delikatnym kwiatem, kochanie. Jesteś rozbitym kawałkiem szkła.
Nagle padła jakby porażona prądem. Nikt nie podchodzi, by
podnieść małą, bladą, wychudzoną dziewczynkę z podłogi. Może z jej ciała strzelały
srebrzyste przerażające iskry? Przecież to tylko omdlenie. Znowu się ze sobą cackałaś, Alice. Nikt ci nie pomoże, bo nikt nie
pomaga złym ludziom. Chciała jedynie wygranej, chociaż raz. Chciała
sprawiedliwości. Dlaczego ona tutaj jest? Dlaczego odbiera jej wszystko? To nie
jest szkoła dla biedaków, kiedy w końcu Natalie to zaakceptuje? Alice nie
pozwoli, na odebranie sobie wszystkiego, nad czym tak długo pracowała.
Mówisz, że nie lubisz, kiedy ludzi płaczą. Ale popatrz tylko,
są szczersi, idealni toną w łzach. Z świecącymi się oczyma, z drżącymi wargami.
Stanęła przy ścianie i oddychając głęboko zaśmiała się.
Poczuła ciepłą dłoń zaciskającą się na jej ramieniu, to chyba wtedy pierwsze
łzy zaczęły lecieć. Za nic na świecie nie chciała się przyznać do porażki.
- Alice – Mia powiedziała cicho, jakby wiedziała o wszystkim.
Przejechała rękoma po twarzy i zacisnęła mocno usta. Poprawiła
włosy, które nieznośnie wymykały się z koka i uśmiechnęła się jak tylko umiała
najlepiej. Jednak nie spojrzała na zmartwioną Mię, jej wzrok od razu utkwił w
najdrobniejszej blondynce na świecie.
- Emmo, dlaczego się chowasz? Boisz się czegoś? Ukrywasz coś?
Czy nie chcesz, bym wiedziała?
Podeszła do niej. Czułym gestem najlepszej przyjaciółki
włożyła jej włosy za uszy i stanowczo podniosła podbródek do góry.
- Spójrz na mnie, Emmo. – poprosiła.
Oczy Emmy były przekrwione, jej twarz sina, a z ust cuchnęło alkoholem.
Alice uderzyła ją w twarz. Z tyłu było słychać nerwowe chrząkniecie Mii, ale to
się teraz nie liczyło. Zasłużyła.
- Przecież ja wiem wszystko – powiedziała sucho dziewczyna i
delikatnie pogładziła Emmę po rozognionym policzku. Potem odeszła, a Mia jak wierny
pies odeszła razem z nią.
,
Gdzieś po środku zgubiłam siebie.
od autorki: i jak?
Zawiedzione? Chyba trochę to odpuściłam, widać efekty, coś jest nie tak. Mam
nadzieję, że święta spędzacie w miłej, rodzinnej atmosferze i nie dopadło was
żadne choróbsko. Nowy rok zbliża się nieubłaganie, planujecie coś szalonego? Z
tej właśnie okazji życzę wam wszystkiego, co najlepsze, uśmiechu, weny,
miłości, marzeń i żebyście czasem czytali Poświatowską, która teraz jest dla
mnie jak druga matka. Jeśli czegoś nie zrozumieliście lub widzicie jakieś błędy, alarmujcie. Trzymajcie się cieplutko!